wtorek, 15 lipca 2014

6 i 7 tydzień życia - karmienie piersią i "chustonoszenie" :)

Post umieszczony "nieco" później (każdy zasługuje na urlop macierzyński ;) ).

Laktacja, czyli niech żyje cycuś

Mała jest wciąż mała, a właściwie maleńka, bo 3 centyl. Lekarka w przychodni mi głowę suszy, ale ja już staję na uszach, aby dojadała jak najbardziej. Jak wiadomo niektórym bardziej obeznanym w temacie mleko z piersi ma dwa etapy - najpierw wypływa bardziej wodniste i laktozowe (a co za tym idzie słodkie) mleko, a następnie bardziej treściwe i mniej słodkie. Bąbelek (po mamusi :P) ma upodobanie do słodyczy i zacina słodkie mleko, a już dalej zazwyczaj nie chce jej się pracować i zasypia niedojedzona. Ktoś tutaj doradzi, żeby ją rozbudzać i dalej przystawiać. Wpadliśmy z M na to i co? Jakież bulwersy przy cycu, że nie takie, jak trzeba leci. Nic z tego nie wyszło ale znaleźliśmy rozwiązanie - odciąganie mleka. Już wcześniej to robiłam ze względu na to, iż dzięki temu w nocy z moim M możemy się zmieniać lecz ściągnąć laktatorem ręcznym jest trudniej niż przystawić bezpośrednio dziecko do piersi (odruch ssania jest ciężki do "podrobienia"). Po ściągnięciu mleka mieszają się w butelce oba jego rodzaje i dzięki temu bąbelek może zajadać treściwe mleko o słodkim smaku.
Aby wciąż pobudzać laktację (od samego początku nie najlepiej z nią u mnie i jak tylko zaprzestanę na dzień jakiegoś zabiegu, to już pojawia się problem) w ciągu dnia co 1-1,5 godziny albo mała jest przy cycku (sama tego woła często) albo ściągam, jeżeli mała śpi (co w ciągu dnia nie jest częstym zjawiskiem). Do tego herbatki laktacyjne (fuj fuj fuj, ale czego się nie robi dla pełnego cycusia) i mała zaczęła przybierać na wadze. Sukces okraszony ciężką pracą dzień w dzień :)



Chustonoszenie

Jedną z wielu rzeczy, których staraliśmy się uniknąć, to ciągły przymus noszenia dziecka na rękach. Nie dam się tu wpędzić w dyskusje na temat tego, że dziecko przecież takie niewinne i nieświadome nie może tego wymagać w premedytacją. Moim zdaniem może i może nie do końca świadomie, ale wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. U nas było tak: mama (czyli ja - uhu jak to brzmi :) ) mówi "tylko nie na ręce, bo się przyzwyczai", na co babcia mówi "ale ja muszę, bo jeszcze dziś nie nosiłam". I tak każdy z domowników musiał trochę (a co - ja też musiałam przecież Bąbelka pościskać :P) i trochę urosło do Trochę, a nawet TROCHĘ i spróbuj potem położyć na chwilę. Położenie na chwilę, czy nawet zatrzymanie się stało się przyczyną płaczu okraszonego wzrokiem mówiącym "jak możesz mi to robić i się zatrzymywać?1 ja tu cieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeerpięęęęęęęęęęęęęęę!!!!" xD. Moim wybawcą stała się chusta. Och cudownie jest mieć wreszcie wolne ręce i móc zrobić cokolwiek w ciągu dnia. Bąbelińska również bardzo polubiła chustę, bo zasypia w niej raz dwa.

P.S. W chwili obecnej już nie trzeba malucha nosić cały dzień (tylko pół xD), a o tym, jak do tego doszliśmy przeczytacie w następnym poście.


Na koniec nie mogę się oprzeć, żeby nie wstawić zdjęcia Róży wraz z kuzynką, która nas odwiedziła. Różnica pomiędzy dziewczynkami to (w chwili robienia zdjęcia) 5 miesięcy i 6 kg. Kuzynka rośnie jak na drożdżach i pięknieje z dnia na dzień, a z kolei nasza mała jest hmm... mała (co nie umniejsza w również jej urodzie - wszak każda mama swe dziecko widzi jako najpiękniejsze).

Serdecznie pozdrawiamy gości i zapraszamy częściej :)



3 komentarze:

  1. moj synek byl weekendowo ciągle noszony prze babcie, dziadka, cioctki i wujka i chociaz my go na codzien baaardzo malo nosimy (tylko to co konieczne) to po takich weekendach nie mamy z nim problemu i szybko się odzwyczaja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to bardzo miło, że szybko się odzwyczaja :) Jednak weekend to troszkę co innego niż dzień powszedni. Muszę jednak przyznać, że już jest coraz lepiej :)

      Usuń
  2. Fajny wpis, sama już niedługo zostanę mamą i planuję karmić piersią. Słyszałam jednak od koleżanek, które posiadają już dzieci, że czasami proces karmienia był dla nich bolesny. Znajome uskarżały się m.in. na pogryzione brodawki podczas karmienia. W walce z bólem pomogły im wówczas specjalne plastry opatrunkowe, które przyspieszyły gojenie się ran. Jeśli podczas karmienia piersią będę cierpiała z powodu podobnych dolegliwości, to z pewnością również sięgnę po tego typu produkty.;)

    OdpowiedzUsuń