poniedziałek, 28 lipca 2014

Oda do pieluchy, czyli co gryzie młoda mamę cz. 1

Z czym się mierzy młoda mama? 
1. Pełna pielucha

Wszyscy rodzice zastanawiają się kim będzie ich maleństwo w przyszłości. Ja patrząc na pełną pieluchę stwierdzam, że nasza Bąbelińska ma zacięcie artystyczne. Mała nie robi tego często, ale jak już "walnie", to myślę, ze sam Jackson Pollock byłby dumny z jej "mazów" po same pachy. W takich chwilach i we mnie budzi się artysta. Aż chce się recytować, niczym Różewicz (jak to chrzestna nazywa Bąbla), coś w stylu:

Och pielucho moja miła,
obyś długo sucha była.

lub

Mój papersie, mój milutki,
Nie wylewaj, choć pełniutki.

Z tym Różewiczem to też "rozkminka" dopadła. Wszak na imię mu było Tadeusz, a co się mówi? Tadek-Niejadek, o! I kto tu jest niejadkiem? Nooo.. muszę jednak naszego Tadzia-Jadzia pochwalić, bo ostatnio w koszulce z małym piratem tak dzielnie rabuje cyca z mleka, że znów zaczęło cieknąć strumieniami. 

źródło: Demotywatory.pl
Ze względu na "zawartość" drugi obrazek w linku ;)

2. Wielofunkcyjność

Chyba nikt tak, jak rodzice nie musi się wykazywać wielofunkcyjnością. Robienie czegoś, nosząc dziecko to norma. Tutaj genialnie sprawdza się chusta. Jednakże przy gotowaniu obiadu nie mogę trzymać malucha obok pryskającego tłuszczu. Sytuacja przedstawia się mniej więcej tak:
W jaskini czarownicy, gdzie kotłów bulgoczą tysiące, siedzi dama. Wzrok jej omiata wszystko niczym powiew huraganu. Czarownicy się nie boi. Wszak ma na nią sposób. Tu piśnie, tam krzyknie i już zły czar nudy rozprasza się w miksturze grzechotań i syreniego śpiewu. Czarownica skacze, biega, jedną ręką w kotle miesza, drugą macha grzechotnikiem nad uchem damy usadzonej w wysoko wzniesionym tronie w... zielone jabłuszka. Nagle, spośród dźwięków i tańca deszczu na tronie wyłania się... ŁYPCIA! Blady strach pada na czarownicę. I co teraz? Czy za chwilę popękają szyby? 
Czujecie ten dramat, prawda? ;) Wyobraźcie sobie, jak muszę wyglądać jednocześnie mieszając w garnkach, śpiewając swym syrenim śpiewem (już wiadomo, dlaczego statki rozbijały się o skały - jakbym ja to słyszała, tez wolałabym zginąć, niż słuchać dalej ;) ) i skacząc. W skakaniu tkwi zagadka, bo jak machać grzechotką z zajętymi rękami? Ha! Całkiem Młoda Mama znajdzie sposób na (prawie) wszystko :) Rozwiązaniem jest zaczepienie grzechotki za spódnicę i skakanie, aby wydawała dźwięki. Należy teraz złożyć to wszystko w jeden obraz i mamy idealne ćwiczenie na koordynację ruchową i kondycję w jednym :)


Więcej zmagań już wkrótce ;)

P.S. Tak czytam sobie ten opis i stwierdzam: Kingiem to ja nie zostanę ale może chociaż Princessą (zawsze lubiłam czekoladę;) )?



1 komentarz:

  1. Haha, wyobraziłam sobie taką sytuację! Podziwiam Cię za to! :) i widać, że kreatywności też Ci nie brakuje, haha. No ładnie, ładnie :) Ja mam jeszcze czas żeby tak robić, zostało mi jeszcze jakieś 7 miesięcy :)

    Pozdrawiam, O ♥

    www.oliviykaaxoxo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń